niedziela, 12 sierpnia 2012

Poświęcenie

Leżałam obok mamy i czekałam na ukochanego. Minęło już kilka godzin, martwiłam się.
-Mamo.
-Co ?
-Martwię się o niego, a jeśli mu się coś stało.
-Nie, na pewno sobie poradzi jest odważny i silny.
-Tak, ale ludzie są lepiej uzbrojeni i mogli go złapać.
-Nie możliwe przecież wiesz jak szybko biega.
-Wiem, ale ludzie....
-Nie martw się nic mu nie będzie.
-Musze się upewnić, poszukam go.
-Nie ! Zostań ze mną, nie idź tam !
-Dlaczego ?
-Z stamtąd nie ma ucieczki, uwierz mi, żaden z koni nie przeżyje w tamtych stronach.
-Co ?! Nie mogę pozwolić by tam zginął. - pobiegłam mu na ratunek, moja mama krzyczała za mną:
-Nie ! Wracaj ! - próbowała nawet wstać, ale nie mogła, była ranna. Biegłam dość długo, zobaczyłam ludzi, dziwnie się zachowywali, wyciągnęli psa z samochodu potem prali go jakąś cieczą, wyciągnęli zapalniczkę. Z oka psa wyleciała łza. Nie mogłam na to patrzeć pobiegłam w stronę ludzi. Ludzie odwrócili się, byli zdziwieni, jeden z nich trzymał kij w ręce. Zaatakowałam człowieka, który chciał podpalić psa. Drugi człowiek uderzył mnie kijem.



Bolało, rzuciłam się na tego człowieka tak że upadł na ziemie, ludzie uciekli do samochodu, zapalili jego silnik myślałam że odjadą, ale oni jechali w moim kierunku, człowiek, którego powróciłam zdążył już uciec. Czy to koniec ? Zamknęłam oczy, usłyszałam dziwny dźwięk. Otworzyłam oczy zobaczyłam samochód, który uderzył w drzewo, ludzie w nim byli nie przytomni, a człowiek, który był na zewnątrz samochodu uciekł. Podeszłam bliżej nie rozumiałam jak to się stało i wtedy go zobaczyłam, zobaczyłam mojego ukochanego leżał na ziemi był cały w krwi.
-Nie ! Nie możesz, dlaczego ?!
-Nie martw się. - powiedział cicho.
-Tam gdzie pójdę będzie mi dobrze. - mówił szeptem
-Nie, nie możesz mnie zostawić ja cię kocham. - z oczy leciały mi łzy.
-Wiem, ja też dlatego skoczyłem żeby cię uratować. - mówił coraz słabiej.
-Nie....- łzy płynęły mi strumieniami. Otworzył oczy.
-Kocham Cię. - zamknął oczy i przestał oddychać.
-Nie proszę. - spojrzałam na niego. Nie zauważyłam że całe wydarzenie obserwował pies, który siedział przestraszony. Podszedł do mnie, spuścił głowę.
-Przykro mi. - powiedział łagodnie.
-Czemu ? Czemu odszedł ? To nie sprawiedliwe.
-Wiem.
-Nie, nie pogodzę się z tym.
-Co zrobisz jesteś bezsilna wobec ludzi.
-Nie, nie ja, to oni są, a właściwie będą.
-Co masz na myśli ?
-Pokonamy ich razem, wszyscy.
-Przestań, nie możesz tak mówić, nie pokonasz ludzi, przecież wiesz o tym.
-Tak, ale nie mam już siły, całe moje stado nie żyje, a teraz jeszcze mój ukochany zginął.
-Na prawdę przykro mi, ale my nic na to nie poradzimy.
-Zapomniałam, muszę wracać. - zaczęłam biec w stronę mojej mamy.
-Czekaj ! - pies pobiegł za mną.
-Czemu za mną biegniesz ?
-Dzięki że uratowałaś mi życie, chcę ci pomóc tak jak ty pomogłaś mi.
-A nie powinieneś wracać do domu ?
-Ja ? Ja nie mam domu, miałem aż pięć domów, ale w żadnym się nie sprawdziłem jako pies.
-Jak to ?
-Opowiem ci o tym jak chcesz.
-Nie, może później, ale nie teraz.
Zatrzymałam się byliśmy już na miejscu, podeszłam do mamy.
-Co się stało ? -powiedziała zdziwiona.
-To długa historia. - z oka skapnęła mi łza.



......................................................................................

http://www.youtube.com/watch?v=ML_-d-UFOkg&autoplej=0&kolorek=123456&typek=1

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz