niedziela, 19 sierpnia 2012

Stado albo człowiek

Szłam w stronę stada, nie zdawałam sobie sprawy kto idzie za mną, obejrzałam się, szła za mną ta kobieta. Co ona wyprawia ? Stanęłam nie mogłam jej przecież zaprowadzić do stada. Ruchami głowy pokazywałam jej żeby sobie poszła. Ona jednak nie rozumiała i coraz bliżej podchodziła. Stanęłam na dwóch nogach chciałam ją przestraszyć. Nie udało się, w ciąż się do mnie zbliżała. Postanowiłam zaprowadzić ją do domu, a potem szybko jej uciec. Szłam obok niej, mówiła do mnie miłym głosem, niestety nie rozumiałam co chce mi powiedzieć, ona zresztą też mnie nie rozumiała. Dotarłam na miejsce, na powitanie wybiegł nam pies.
-Możesz ją czymś zająć ? - spytałam psa
-Co ? Czemu ?
-Chcę uciec.
-Nie możesz zostać ? A w ogóle gdzie wy byłyście ?
-Nie mogę zostać, szła za mną i prawie zaprowadziłam ją do stada.
-Dobra zajmę ją czymś. - po czym pies zaczął szaleć i merdać ogonem zachęcając człowieka do zabawy. Wykorzystałam okazje, zaczęłam szybko biec. Byłam już w stadzie, zaczęłam jeść trawę tak jak wszyscy o tej porze. Minęło trochę czasu, aż usłyszałam niepokojący dźwięk. Zobaczyłam naszego przywódce który atakuje człowieka.


Biegłam w jego stronę, popchnęłam go by nie zrobił już krzywdy człowiekowi.
-Co ty robisz ?! - były zdenerwowany, patrzył na mnie wrogim wzrokiem.
-Nie możesz jej atakować, ona nie jest zła.
-Najpierw bronisz wilka, a teraz do tego człowieka. Lepiej wynoś się z stąd z twoimi przyjaciółmi, nie chce takich w stadzie.
-Ale ja.....
-Nie słyszysz, idź stąd.
-Ona nie jest zła, chciała tylko...- próbowała wytłumaczyć moja mama
-Nie obchodzi mnie to niech się stąd wynosi i to teraz, jak chcesz to możesz ją zostawić i zostać w stadzie.
-Mam zostawić własną córkę ?
-Tak.
-Nie mogę to....
-Zostań, ja sobie poradzę. - powiedziałam do mamy.
-Ruszamy. - powiedział przywódca, całe stado poszło za nim, moja mama też, oglądała się za mną. Ja nie chciałam żeby została ze mną, tylko dlatego że nie była by bezpieczna, tak jak ja teraz. Spojrzałam na kobietę, która leżała na ziemi, był przerażona i ranna. Zastanawiałam się dlaczego za mną poszła. Pochyliłam się nad nią, złapała mnie delikatnie ręką. Położyłam się obok, kobieta zaczęła wchodzić na mój grzbiet. Nie rozumiałam po co to robi, nie mogłam jej zrzucić, w końcu była ranna. Była już na moim grzbiecie. Postanowiłam wstać. Trzymała się mojej grzywy, czułam jakby była między nami jakaś więź, dziwne uczucie. Szłam z nią na grzbiecie, trzymała się mnie mocno i czule głaskała. Nie byłam pewna co robić, wiedziałam tylko że trzeba ją zawieść do jej domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz